Aktualności trasy nr 2 OWRP 2018


- relacje nadsyła Stanisław Łuć
Foto: Stanisław Łuć


2018-07-07 18:50
Piątek, 7 lipca. Obudziłem się z myślą: to już jutro! Zwykły rytm dnia został zdominowany przez przygotowania. Wyciąganie sprzętu, segregowanie, sprawdzanie, wreszcie pakowanie. Wreszcie dzwonię do Wojtka i umawiamy się na wyjazd. Zasypiam z myślą: Czego zapomniałem tym razem?


2018-07-08 20:40
Sobota, 7 lipca. W drogę! Wyruszamy na tyle wcześnie, żeby coś po drodze zobaczyć. Wstępnie mieliśmy plan zwiedzić muzeum drogownictwa w Szczucinie, okazało się jednak, że jest ono otwarte wyłącznie od poniedziałku do piątku, w godzinach 7-15! Więc odwiedziliśmy Bartków, Samsonów, Strawczyn, Morawicę i Centrum Bajki w Pacanowie. A potem do Golejowa, gdzie już czekali nasi przyjaciele. Powitaniom i uściskom nie było końca. Zameldowaliśmy się organizatorom, odebraliśmy materiały i zabraliśmy się za rozbijanie namiotów. Pierwsze rozbijanie! Zardzewiałe szpilki, zeszłoroczna trawa, wyschnięta szczypawka... Pierwsza odprawa - prezentacja zespołu organizacyjnego trasy drugiej. Nie dane nam było pospać. Nocleg w ośrodku nad jeziorem przyciągnął oprócz turystów także imprezowiczów. Kilka łomoczących sprzętów "grających" i do rana trwające pijackie rozhowory urozmaicały nam pierwszą noc




2018-07-09 21:00
Niedziela, 8 lipca. Pierwszy dzień marszu, chociaż jeszcze bez zmiany bazy. Po męczącej nocy wstajemy dość późno, a do tego zaczyna grzmieć. Ja mam dziś ambitny plan odstawidenia samochodu do Skarżyska, (udało się, choć w Kielcach złapało mnie oberwanie chmury), natomiast koledzy ruszyli na powrotną trasę Golejów-Kurozwęki-Golejów. W Kurozwękach wiadomo: zamek Popielów i stado bizonów. Poza tym piękna trasą doliną Czarnej, urozmaicona deszczem. W Staszowie natomiast obiad w kramnicach na rynku i zwiedzanie kościoła św. Bartłomieja. Wracamy do luźnego już ośrodka i wreszcie mamy spokojną noc.


Rynek w Staszowie

Jezioro w Golejewie





Nad Czarną

2018-07-10 19:00
Poniedziałek, 9 lipca. Żarty się skończyły, ruszamy na trasę. Zwijamy obóz i przy piekącym słońcu idziemy w stronę Rytwian. Najpierw przez las, potem wśród pól dochodzimy do zabudowań, odnajdujemy ruiny zamku z galerią postaci związanych z tym miejscem. A potem dalej, do Pustelni Złotego Lasu - dawnego klasztoru kamedulskiego, przeżywającego obecnie swój renesans. Przewodnik opowiadał ciekawie o historii i dawnych mieszkańcach. Potem chwila relaksu i małe co nieco w stylowej restauracji. Chwilę się zawahaliśmy wobec nadciągających czarnych chmur, ale postanowiliśmy już nie zwlekać. Przez las do wsi Kłoda, krótki postój pod sklepem, przez most na Czarnej i w stronę lasu. Wyszło znowu słońce i piekło nas aż do samego Sichowa Dużego, gdzie w parku między pałacem a szkołą był nasz nocleg. I wtedy dopadł nas intensywny choć przelotny deszcz. Wieczorem ognisko i spotkanie z p. Kieniewiczem, obecnym właścicielem pałacu.


Zbiórka bagażu

Rytwiany - figura Artura Radziwłła


Kociołek kamedulski

2018-07-11 14:25
Wtorek, 10 lipca. Po wczorajszej odprawie mieliśmy mieszane uczucia co do trasy. Zapowiedziano nam, że trasa jest nieciekawa, że cały czas asfaltem i że lepiej jechać busem przez Połaniec. Posłuchaliśmy i nie wyszliśmy na tym najlepiej. Jedyną atrakcją była kurtyna wodna na rynku w Połańcu. Wojtek z Jarkiem pobiegli jeszcze do kopca Kościuszki (uniwersał połaniecki). Rozczarowani doczekaliśmy w upale busa do Stopnicy. W miasteczku obejrzeliśmy zabytkowy kościół i uroczą figurę Nepomucena w drodze na obozowisko przy stadionie. Część osób pokonała jednak trasę pieszo, samodzielnie wyszukując leśne i polne drogi. Należęli do nich Konrad z Mariolą i Romek. Wieczorem niespodzianka: odwiedził nas Komandor Zlotu i w jego obecności grono sześćdziesięciolatków otrzymało odznaki "Turysta-Piernik". Dodatkowo Wojtek dostał czapkę kucharza, fartuch i patelnię, a ja dwie poduszki i wymarzoną szlafmycę. Czyżbym był aż takim śpiochem?


Tęcza w Sichowie

Kurtyna wodna w Połańcu


Prawdziwy turysta umie odpoczywać

2018-07-12 18:25
Środa, 11 lipca. Rano nad obozowiskiem przeleciały trzy czaple, co poczytaliśmy za dobry omen. Zrobiliśmy wspólne zdjęcie z burmistrzem Stopnicy na schodach pałacu zwanego "zamkiem Kazimierzowskim". Plan przewidywał 28 km ze zwiedzaniem Buska po drodze. Dlatego na przystanku autobusowym kłębił się tłum mieszkańców i turystów. Udało mi się zabrać dopiero trzecim. Mój plan przewidywał intensywne zwiedzanie Buska (kościół św. Leonarda, park zdrojowy, sanatorium Marconi, ławeczkę Belona, pomnik Leszka Czarnego, galerię Zieloną, kościół farny), a następnie przejście przez odkrywki geologiczne w Zimnych Dołach, Łagiewniki, coś tam i do Szańca. I program ten zrealizowałem w stu procentach mimo padającego co i raz deszczu. A koledzy przyjęli różne warianty: ze Szczaworyżem, grodzisko, Nowy Folwark, więc spotkaliśmy się dopiero w Szańcu. Wieczorem obejrzeliśmy jeszcze kasztel oprowadzani przez obecnego właściciela. A potem już tylko deszcz.


Ławeczka Wojtka Belona

Gipsowe kryształy w Zimnych Wodach

2018-07-13 20:40
Czwartek, 12 lipca. Ranek mglisty i wilgotny niespodziewanie rozjarzył się słońcem. Wszyscy ochoczo rozłożyli wilgotne rzeczy do suszenia. Wojtek uraczył nas jajecznicą. Wychodziliśmy na trasę w pełnym słońcu i mogliśmy rozkoszować się widokami. Stanęliśmy przy mogile powstańców 1863 r. Dalsza nasza trasa prowadziła do pomnika powstańców poległych w bitwie pod Grochowiskami. A kilkaset metrów dalej - niespodzianka: obwoźny sklep! Zrobiliśmy zakupy, które natychmiast zjedliśmy. Na niebieskim szlaku przeżyliśmy chwile rozterki, bo znaki wskazywały na konieczność marszu torowiskiem. Na szczęście linia kolejowa była nieczynna. Szlak doprowadził nas do cudu przyrody: sosny kroczącej. Dalej przez pola i wioski, jakoś zostałem sam, aż do pola górniczego kopalni gipsu Leszczyny. I tam niespodzianie natknąłem się na Wojtka, Jarka i Romka, którzy doprowadzili mnie na camping nad jeziorem i wreszcie mogłem zaspokoić dręczące pragnienie. Za to w nocy niebo dostarczyło kolejną porcję wody.






Królewska jajecznica









Droga ku dolinie

Sklep obwoźny
Sosna krocząca

2018-07-15 16:40
Piątek, 13 lipca. Po deszczowej nocy na ciasnym campingu w Gackach wyszliśmy w drogę bez ociągania. Droga zmieniła się w ścieżkę prowadzącą przez stepy gipsowe z piękną panoramą doliny Nidy. Zeszliśmy ze wzgórz do Krzyżanowic, gdzie po krótkiej wizycie w sklepie zwiedziliśmy klasycystyczny kościół św. Tekli. Sympatyczny ksiądz opowiedział nam nie tylko o zabytkach, ale także o związkach wsi z Hugo Kołątajem. Znaleźliśmy też ładny zajazd i zjedliśmy wczesny obiad. Potem się rozdzieliliśmy: koledzy poszlh na północ, w stronę Pińczowa, a ja na południe w stronę Chrobrza. Po drodze miałem liczne spotkania z przyrodą, spotkałem też Czesia i Jarka zmierzających w odwrotną stronę. W Chrobrzu zwiedziłem kościół i pałac Wielopolskich z zalążkiem muzeum. Nocleg mieliśmy tym razem na terenie aeroklubu, gdzie Lidka (i inni) odbyła swą pierwszą podróż motolotnią. Nie obyło się oczywiście bez wieczornego deszczu. iebo dostarczyło kolejną porcję wody.


Nad Nidą

Szczęśliwa pilotka


2018-07-15 19:40
Sobota, 14 lipca. Jeszcze w nocy roz w barze "Kwadrans" na dłuższy posiłek. O 9.30 mieliśmy umówione zwiedzanie muzeum znajdujące się w zabytkowym, popaulińskim klasztorze. Obejrzeliśmy też starą synagogę, a potem, już indywidualnie, inne atrakcje Pińczowa. Szeroko reklamowana kolejka wąskotorowa okazała się wielką klapą: jedyny kurs w niedzielę. Może to i dobrze, bo w trakcie marszu wzdłuż torów okazało się, że są one w fatalnym stanie technicznym. Droga była bardzo malownicza, szczególnie przejście przez Pińczowskie Góry. W docelowej miejscowości Kije zwiedziliśmy kościół o dwunastowiecznym rodowodzie. Straty: jeden wazon. Wszyscy szturmowali sklepy przed niedzielą niehandlową. A wieczorem ognisko.


Wiatr w dolinie Nidy


Śniadanie w KWADRANSIE


2018-07-16 18:40
Niedziela, 15 lipca. Postanowiliśmy uczcić dzień świąteczny i wbrew zaproponowanej trasie, wybraliśmy się do sanktuarium w Piotrkowicach. Po drodze spotkaliśmy otwarty sklep, w którym miła pani uległa naszym prośbom i zrobiła nam kawę. Dalej, w lesie widzieliśmy dwa młode pieski - wyglądało, że ktoś je porzucił. Sanktuarium zaskoczyło nas wielkością i świetnym stanem utrzymania. Opiekunowie tego miejsca - karmelici bosi, wzorowo dbają o miejsce kultu i zgromadzone tam zabytki. Znacznie gorzej prezentują się obiekty należące do zespołu pałacowego Tarnowskich (obecnie szkoła). Zjadłem też zapiekankę w miejscowym barze, czego bardzo później bardzo żałowałem. W Chałupkach odwiedziliśmy ośrodek garncarstwa prowadzony przez mistrza tego rzemiosła, pana Głuszka. Nocleg przy szkole w Dębskiej Woli. Znów rozbijanie namiotów w deszczu. Grupa entuzjastów wybrała się pod wodzą Pączka na mecz finałowy do OSP w sąsiedniej wsi.


Sanktuarium MB Loretańskiej w Pitrowicach


Daleko na hiryzoncie - Łysica


Piece garncarskie w Chałupkach


Pan Głuszek opowiada o swojej kolekcji


Jedzie pociąg z daleka :)
br>

2018-07-17 9:40
Poniedziałek, 16 lipca. Dzisiejsza trasa prowadzi na przedmieścia Kielc. Przed wyjściem organizatorzy ustawili nas do wspólnego zdjęcia, co spowodowało, że wyszliśmy w wyjątkowo małych odstępach. Ale po pierwszym kilometrze to się zmieniło. Droga z mapy wprowadziła nas nieoczekiwanie na płot kopalni wapienia i każda grupka kombinowała jak ją ominąć. Dopiero przy kładce na Nidzie spotkałem Romka, z którym doszedłem do Brzezin - a tam wreszcie czynny sklep! Urządziliśmy więc dłuższy popas witając kolejnych nadchodzących turystów. Obejrzeliśmy zabytkowy kościół i większość poszła dalej na północ, gdzie mapa zapowiadała kolejne kamieniołomy. Ja uznałem, że na dziś kopalni wystarczy i poszedłem na zachód, przez zalesione wzgórza. W Sitkówce lało i organizatorzy pozwolili wyjątkowo spać pod dachem szkoły. Wieczorem dostaliśmy pyszny żurek i kiełbaskę, a chętni poszli na basen.


Nad Nidą


Przeczekujemy deszcz


Wojtek w swoim żywiole

2018-07-18 11:40
Wtorek, 17 lipca. Kolejną deszczową noc część z turystów spędziła na sali gimnastycznej, a niektórzy nawet w schronisku młodzieżowym przy szkole. Po dziesięciu mokrych dniach wszystko jest wilgotne: namioty, ubrania, ręczniki, śpiwory. Mimo to ortodoksyjni wędrownicy wyruszają na blisko trzydziestokilometrową trasę po wzgórzach wokół Kielc. Nie te lata, nie to zdrowie - więc decyduję się na zwiedzanie Kielc. Na stacji PKP uzbierało się nas więcej. A w mieście - znowu deszcz! Schroniłem się w kawiarni i przy aromatycznej kawie rozmyślałem o tych, co mokną w górach. Wtem okazało się, że nie wziąłem pieniędzy! Szybki telefon do przyjaciela uratował mnie przed koniecznością zmywania. A potem już normalnie: katedra (pięknie odnowiona), pałac biskupi z ogrodami włoskimi, muzeum w dawnym więzieniu, kościół garnizonowy, Kadzielnia (udało nam się wejść do jaskini), stadion, pomnik legionistów, rynek. Długie oczekiwanie na autobus do Ameliówki. Docieramy na odprawę, razem z ostatnimi wędrowcami


Ogrody włoskie w deszczu


Przed jaskinią


2018-07-19 15:40
Środa, 18 lipca. Deszcz stał się już symbolem tego rajdu. W Ameliówce było mglisto i mżyło, trzeba było sprawnie się zwijać. Trasa wiodła przez Radostową (albo przez szczyt, albo przez wieś) do Ciekot - rodzinnej miejscowości Żeromskiego. Obejrzeliśmy muzeum w zrekonstruowanym dworku i ruszyliśmy do Krajna, gdzie znajduje się park rozrywki. Nieodłączny deszcz towarzyszył nam do Świętej Katarzyny. Tu z kolei odwiedziliśmy muzeum minerałów z prezentacją ich obróbki. Nadszedł czas na obiad w restauracji Baba Jaga. A potem, już samotnie, poszedłem niebieskim szlakiem prowadzącym zboczami Łysicy, przez Miejską Górę do Bodzentyna. Parno było jak w Amazoni. Przy gimnazjum i już wcześniej na szlaku, spotkania z kolegami z trasy pierwszej. Wieczorem, w miejscowych kościołach (wskutek nieporozumienia w dwóch jednocześnie odprawiono msze za zmarłego przed trzema tygodniami Ryśka Bałabucha.


Dworek Żeromskiego w Ciekotach


"Szklany dom" w Ciekotach

Kładka przez bagno w Czarnym Lesie


2018-07-20 08:40
Czwartek, 19 lipca. Noc w Bodzentynie przejdzie do historii OWRP. Padało od dziesiątej wieczorem do 11 rano, w tym czasie były dwie burze, całe szczęście, że bez huraganowego wiatru. Rano na polu stała woda po kostki. Wiele namiotów przemokło, niektórzy mieli mokre śpiwory. W tej sytuacji morale upadło i zaczęto mówić o szybszym powrocie do domu. Ale po gorącej herbacie pod dachem szkoły humory się poprawiły. Część skorzystała z podjazdu busem, większość ruszyła na trasę do Michniowa i Suchedniowa. W Michniowie obejrzeliśmy Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich z wstrząsającą wystawą o pacyfikacji wsi 12 i 13 lipca 1943 r. Nocleg zlokalizowano tym razem nad brzegiem zalewu w Suchedniowie, ale chętnych do kąpieli nie było. Deszcz znów padał, odprawę prowadzono w obszernym hangarze. Tam też odbył się konkurs krajoznawczy. Moja grupa ze względu na mokre namioty, materace i śpiwory (o innych rzeczach nie wspomnę) nocowała w Domu Pielgrzyma w Skarżysku.


Zbiorowa mogiła ofiar zbrodni niemieckiej w Michniowie

Sanktuarium MB Ostrobramskiej w Skarżysku



2018-07-20 23:40
Piątek, 20 lipca. Zaczęła się poprawiać pogoda. Zrobiło się cieplej i pobłyskiwało słońce. Ostatni odcinek pieszy biegł przez lasy w okolicach Suchedniowa, przez Rejów do Skarżyska. Atrakcją trasy było Muzeum ?Orła Białego? nad zalewem w Rejowie ? zgromadzono w nim mnóstwo militarnych pamiątek z czasów wojny i późniejszych. Jest nawet kuter torpedowy. Wszyscy jednak zmierzali jak najszybciej na ulicę Szkolną do Skarżyska-Kamiennej, gdzie przy ośrodku szkolno-wychowawczym rozbijali jak najszybciej namioty w nadziei na ich przesuszenie przed podróżą. Ostatnia odprawa, rozdanie potwierdzeń i ostatnie ognisko z kiełbaskami.







2018-07-21 23:00
Sobota, 21 lipca. O dziewiątej wyjście na zwiedzanie Skarżyska pod opieką miejscowych przewodników. W międzyczasie odbywał się egzamin na uprawnienia przodownickie. Ucieszyła nas niezmiernie wizyta OWRP-owskiego weterana ? Konrada Bieleckiego. W południe grochówka dla wszystkich, a potem koncert zespołu szantowego. Niektórzy ruszyli w tany. A potem już tylko podsumowanie rajdu przez Komandora ? Grześka Kowalskiego, wręczenie legitymacji przodownickich, przekazanie laski rajdowej i pożegnania? Do zobaczenia za rok na Pomorzu Zachodnim!








Powrót do poprzedniej strony
Powrót do strony główej KTP  ZG  PTTK E-mail, telefon, fax, adresy ....Napisz do nasPolskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze - strona główna

Komisja Turystyki Pieszej Zarządu Głównego
Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego
© Wszelkie prawa zastrzeżone.